Niejedne ideologiczne dyskusje o chmurze już się toczyły, więc
dziś chciałbym napisać trochę o stronie praktycznej tej technologii. Gwoli
ścisłości dodam, że nie chodzi o cumulonimbusy i burzową aurę, ale o przestrzeń
dyskową i aplikacje osiągalne zdalnie, spoza naszego komputera.
Po pierwsze: chwalę sobie dostęp do chmury. Można tam robić
backupy, ale ja wolę trzymać w niej wybrane dokumenty, do których chcę mieć
dostęp z dowolnego miejsca. Ewentualnie robię szybki zrzut dopiero co
napisanego tekstu, przez co zabezpieczam go i ew. mogę uzupełniać w domu, w
pracy czy choćby z tableta lub smartfona.
Ponadto, można poprzez chmurę udostępniać pliki innym
konkretnym osobom albo upubliczniać je, podając link na FB czy swojej stronie.
Jest to wygodniejszy sposób niż przesyłanie załączników w e-mailach.
Prezentowałem już w ten sposób zdjęcia z wakacji, udostępniając jeden katalog
kilku osobom. Tutaj
przykładowo udostępniam na Skydrive swoje zdjęcia z pustyni Negev i Jerozolimy (przy oglądaniu ustaw sortowanie wg nazwy).
Jednak ogólnie doradzam ostrożność - w razie gdy właściciel serwera uzna nasze
pliki za nieobyczajne czy inaczej godzące w poprawność, jest władny je skasować
nieodwracalnie i bez uprzedzenia. Podobno zdarzały się także pomyłki. A więc
jakąś bazową kopię warto jednak trzymać na dysku w domu.
No dobrze, o tych sprawach wiedzą (prawie) wszyscy. Powstaje
jednak dylemat, co wybrać? Giganci sieciowi walczą o nasze względy, pchają się
z darmowymi usługami. Google i Skydrive, dwóch największych, oferuje z grubsza
to samo, choć są drobne różnice. Możemy je porównać tutaj, a podsumowanie wynikające z zestawienia cytuję w
oryginale (można sobie przetłumaczyć w tłumaczu Googla, oczywiście jest to
darmowa aplikacja w chmurze):